травня
21
Portrety cesarza Franciszka Józefa I na ścianach i na szyldach. Przymiotnik “galicyjski” w nazwach towarów, miejsc, instytucji. Grupy rekonstrukcyjne odtwarzające działania cesarsko- -królewskich żołnierzy. Nostalgia za czasami Galicji jest w Krakowie (i nie tylko Krakowie) aż nadto widoczna.
Czy rzeczywiście jest za czym tęsknić? Czy wracanie do zaborczej tradycji jest właściwe? Czy Galicja naprawdę była dla Polaków krainą swobód politycznych, w dodatku mlekiem i miodem płynącą? Z jednej strony mieliśmy tu wszak możliwości kultywowania narodowych tradycji i rozwijania kultury, o jakich rodacy z dwóch pozostałych zaborów mogli jedynie pomarzyć. Galicyjscy Polacy bez konieczności wyrzekania się polskości mogli robić kariery w austriackiej administracji i wojsku. Robili je i to jeszcze jakie!
Z drugiej strony Galicja była najbiedniejszym z polskich zaborów, przeludnionym, pozbawionym większego przemysłu, o archaicznej strukturze społecznej, w której wciąż nadmierną rolę odgrywała arystokracja i szlachta. To tutaj rozkwitł lojalizm wobec zaborcy i potępienie wszelkich prób powstańczych. A nim doczekaliśmy się autonomii i możliwości swobodnego rozwoju, reżim austriackiego zaborcy był bez najmniejszych wątpliwości dla Polaków najcięższy.
Jak wypośrodkować te dwa podejścia? Oddaliśmy głos historykom. O jasnych i ciemnych stronach Galicji mówią na naszych łamach znawcy tematu: prof. Waldemar Łazuga z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu i prof. Tomasz Gąsowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Tęsknota za tamtym stylem życia. Rozmowa z prof. WALDEMAREM ŁAZUGĄ, historykiem
Najważniejszą zdobyczą Galicji była panująca w niej wolność. Galicyjscy Polacy szybko przywykli do tego, że mówili po polsku, że śpiewali “Jeszcze Polska nie zginęła” i obok austriackich, czarno-żółtych, wywieszali biało-czerwone sztandary. Niektórzy nawet z tego kpili: “Albośmy to jacy tacy, chłopcy Austriacy” i powtarzali, że wskutek tego przyzwyczajenia nikt już w Galicji nie umie “abstrahować” od Austrii. Ciekawe, że Wincenty Witos, który karierę zaczynał w Sejmie Krajowym, opowiadał już w Polsce niepodległej, że dopiero po wielu latach zrozumiał, iż wolność i niepodległość to dwie całkiem różne rzeczy. W Galicji bowiem za austriackich czasów, kiedy nie było niepodległości, było bardzo dużo wolności. Przynajmniej w porównaniu z tym, co w Polsce zaczęło się dziać po 1926 roku. Uważał więc, że niepodległość ma teraz, a wolność miał wtedy.
Polski samorząd i administracja
Znamienna rzecz, że w samorządzie i administracji spolonizowano o wiele więcej, niż wynikałoby to z jakiejkolwiek litery prawa. W żadnym dokumencie nie było mowy, że namiest- nik Galicji powinien być Polakiem. A jednak od początku autonomii namiestnikiem był nasz rodak. Podobnie rzecz się miała z ministrem do spraw Galicji. Zdarzyło się, że namiestnikiem Moraw został Polak, ale nie zdarzyło się, żeby w czasach pokoju namiestnikiem Galicji był Czech lub Niemiec. Utarło się też, że miejscowa administracja wcale nie musi komunikować się z Wiedniem z języku niemieckim i nawet dyrekcji policji zdarzało się wysyłać raporty do Wiednia sporządzone po polsku. Na tle pozostałych zaborów było to coś zupełnie niezwykłego. Autonomia de facto była o wiele większa niż de iure.
Polacy na szczytach monarchii
Comments
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.